Poruszyły mnie komentarze i post @Anna Iwanicka na Linkedln, który jest jak kij wsadzony w mrowisko – dotyczy zatrudniania osób po 45 roku życia i trudnym rynku pracy.
Temat w moim przekonaniu zamiatany pod dywan, bo przecież ta kwestia, to tak naprawdę ostra i bezwzględna walka o etat, pozycję, pieniądze i…rozwój. Tendencja do zatrudniania ludzi „młodych, entuzjastycznych, dyspozycyjnych” i najlepiej bez zobowiązań 🙂 stanowi domenę dzisiejszego rynku pracy. To tak, jakby firmy XXI wieku w Polsce nie potrzebowały ludzi dojrzałych – pracowników, których głównym grzechem jest metryka.
Można ukuć tezę, że jako pracownik i zawodowiec tracisz na swojej atrakcyjności wprost proporcjonalnie do biologicznego wieku.
Zastanawia mnie dlaczego organizacje czy liderzy rezygnują z zatrudniania starszych pracowników? Przecież jedną z najmocniejszych i napędowych sił każdego zespołu jest różnorodność. Czym tak naprawdę jest różnorodność o której mówi się dzisiaj dużo i głośno? Dyskutuje się o niej i definiuje na wiele sposobów.
Różnorodność zespołowa to zasoby ludzi, którzy go tworzą i budują. A jednym z ciekawszych i nadrzędnych zasobów jest różnorodność wieku, za którą idzie przede wszystkim wiedza, umiejętności, doświadczenie, emocje, energia, inne spojrzenie, dynamika pracy, komunikacja.
Brak różnorodności wiekowej w zespole po prostu go ogranicza.
Kiedy małe dziecko buduje zamek z piasku, opiera się o swoja wiedzę, jaką czerpie z książek, bajek, czasami obserwacji rzeczywistości. Kiedy do budowy dołączy się rówieśnik, zamek niewiele się zmieni. Zostanie wygrzebane jeszcze jedno przejście podziemne lub pogłębiona fosa. Gdy do dzieciaków dosiądzie się dorosły, w budowie zamku zaczną pojawiać się dodatkowe elementy, o których dzieci nie wiedziały, np: dodatkowe, pogłębione okna, czy kamienna fasada wzmacniająca fosę. To jedynie prosty przykład tego, co może dać większe doświadczenie, wiedza czy umiejętności.
Starsi pracownicy min. wnoszą sprawdzone i trwałe rozwiązania, inspirują do rozwoju, dzielą się swoją wiedzą. Mam przed oczami Baśkę, która jako 56 latka dobiła do mojego zespołu sprzedażowego. Na dzień dobry dostała ksywę – Babcia i wszyscy zastanawiali się, jakim cudem znalazła się w naszej firmie. Niczego szczególnego po Babci się nie spodziewaliśmy – my młodzi, rywalizujący, nastawieni na awans. Obawialiśmy się jedynie, że będzie oczami i uszami „tych na górze”. Stąd dystans z jakim powitaliśmy Baśkę, kiedy wysoka, sucha jak wiór, acz elegancka cichaczem weszła do naszego działu. Grzecznie się przywitała, transparentnie powiedziała, że potrzebuje popracować do emerytury i nie musimy się jej obawiać. Służy pomocą i będzie wdzięczna, jeśli ją wprowadzimy w meandry pracy. Babcia była naprawdę wspaniała kobietą.Mówię była, bo dziś już jest po drugiej stronie. Wniosła do naszego zespołu spokój. Facylitowała spory i była jak plaster miodu na nasze ciągłe konflikty. Niezrównana w rozmowach z klientami, potrafiła każdego wyciszyć i ugodowo załatwić sprawę. Baśka okazała się bardzo ważną częścią naszego zespołu.
Zespoły wielopokoleniowe są efektywne, posiadają ciekawe i innowacyjne pomysły, potrafią tworzyć alternatywne plany działań, szybko reagują na zmiany i generują optymalne rozwiązania.
Istotną funkcję w takim wielopokoleniowym zespole odgrywa lider – człowiek środka – unikający skrajnych zachowań, poglądów czy decyzji.
Wielopokoleniowy zespół to rama, a rolą lidera jest zarządzać jego energią
i entuzjazmem tak, aby nie zmarnować ani kropli kapitału.
I tak na koniec, zupełnie refleksyjnie. Jeśli dziś nie zadbamy jako zawodowcy o eksponowanie wartości wielopokoleniowych zespołów, to patrząc w przyszłość – jak ma wyglądać rynek pracy? Przecież każdy człowiek się starzeje i dziś ci, którzy są młodzi, osiągną kiedyś wiek 45+. Budujmy więc kulturę rynku pracy opartą o prawdziwą wartość każdego pracownika, bez względu na jego wiek.